Moje sprawdzone sposoby na niechorowanie zimą

czyli praktyki i rytuały dla zdrowia i energii

Zima w tym sezonie średnio zimowa, bo bez śniegu i większych mrozów. Jest za to najczęściej szaro, buro i ponuro, do tego wilgotno, deszczowo, z temperaturą delikatnie powyżej zera w dzień i delikatnie poniżej zera w nocy. Wiele osób, które spotykam kich, prycha, ciągnie nosem. Generalnie łatwo coś „złapać” i czuć się niestety fatalnie.

Na szczęście mnie nie póki co, choroby żadne się nie imają, z czego bardzo się cieszę, bo nie lubię chorować. Muszę jednak przyznać, że dbam o swoje zdrowie, więc to też może mieć znaczenie, że organizm się uodparnia i jest mniej podatny na infekcje. A mając na myśli dbanie o swoje zdrowie nie chodzi mi o to, że specjalnie obieram jakąś strategię, żeby nie zachorować. Po prostu praktykuję różne rytuały, które pomagają mi zachować kondycję i energię, a większa odporność jest zdaje się tego pochodną.

 

Rytuały dla zdrowia każdego dnia

Poranna terapia 4 szklanek, a przynajmniej woda z cytryną

Od wielu lat codziennie rano piję na czczo wodę z cytryną. Ten napój, choć tak prosty ma wiele prozdrowotnych właściwości, o których pisałam w tym artykule. To co jest jednak szczególnie istotne jeśli chodzi o opieranie się chorobom to fakt, że cytryny pomagają zwalczyć grypę, przeziębienie i ukoić ból gardła. Ludzie, którzy codziennie piją wodę z cytryną, są mniej skłonni do łapania jakichkolwiek infekcji.

Od kilku miesięcy stosuję natomiast tzw. kurację 4 szklanek Pepsi Eliot:

  1. Pierwsza szklanka to woda z cytryną, kurkumą i szczyptą pieprzu.
  2. Druga szklanka to woda z cytryną i magnezem.
  3. Trzecia szklanka to woda z łyżką ekologicznego octu jabłkowego.
  4. Czwarta szklanka to woda z mieszkanką 4Greens (spirulina, chlorella, młody jęczmień i młoda pszenica).

Dzięki temu dostarczam sobie z samego rana nie tylko wielu składników odżywczych i przeciwzapalnych, ale także porządnie się nawadniam. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie mam możliwości wypicia tych 4 szklanek to zawsze obowiązkowo piję przynajmniej wodę z cytryną.

 

Witamina D3+K2

Witaminę D3 suplementuję właściwie przez cały rok – taki mamy klimat 😉 Co najmniej raz w roku badam  jej poziom [25(OH)D] i na tej podstawie dostosowuję dawkę dzienną. A ponieważ staram się trzymać górnego poziomu (50-60 ng/ml) to nawet w lecie może być potrzebna suplementacja, jeśli akurat jest chłodniejsze lato. Natomiast jesienią i zimą suplementacja jest niezbędna. Zawsze w protokole z witaminą K2.

 

Kalibracja witaminą C

Kalibrację wykonuję cyklicznie jakieś 2-3 razy w sezonie jesienno-zimowym. Na czym to polega?

Jest to uderzeniowa dawka czystego kwasu L-askorbinowego podawana regularnie z zegarkiem w ręku co 20-30 minut, do momentu osiągnięcia tzw. progu jelitowego. Jest to moment, w którym czujemy bulgotanie w brzuchu i dochodzi do lekkiej biegunki. Osiągnięcie progu jelitowego oznacza, że organizm nasycił się witaminą C i wtedy zaczyna ona działać.

Ponieważ wzbogacenie kwasu askorbinowego naturalnymi bioflanoidami poprawia jego skuteczność to zawsze rozpuszczam go w świeżo wyciśniętym soku z pomarańczy, który zawiera dużo naturalnej witaminy C. A zatem na każde pół szklanki, czy jedną małą szklaneczkę soku dodaję łyżeczkę kwasu askorbinowego i piję co 20-30 minut, aż osiągnę próg jelitowy.

To właśnie to systematyczne dozowanie witaminy C z sokiem w tym określonym odstępie czasu jest bardzo istotne, ponieważ jest to okres tzw. pół-rozpadu. Z reguły taki „rytuał” trwa u mnie ok. 2,5-3 godzin, czyli potrzebuję jakichś 5-6 dawek, by się nasycić witaminą C. Dlatego też najczęściej kalibrację robię w weekend.

 

Jedzenie

Rozgrzewające zupy, gulasze i potrawki warzywne

W okresie jesienno-zimowym gotuję dużo różnego rodzaju zup oraz przygotowuję różne rozgrzewające warzywne gulasze, potrawki, czy stir-fry’je. Przygotowując je korzystam z zamrożonych latem warzyw z mojego ogrodu – cukinii, fasolki szparagowej, papryki, a także z innych warzyw dostępnych o tej porze roku, no i oczywiście z dyni.

 

Kiszonki

Przez cały lipiec kisiłam ogórki, a na jesieni mama ukisiła jeszcze beczkę kapusty. Korzystam więc teraz z tych dobroci, bo ogórki są dobre zarówno do kanapek, jak i jako surówka do obiadu, a kiszona kapusta świetnie smakuje zarówno na surowo, jak i w postaci aromatycznych, rozgrzewających kapuśniaków, czy placków.

Kiszone warzywa zachowują większość witamin i składników mineralnych w nich zawartych, a jednocześnie w czasie kiszenia powstają w nich witaminy z grupy B, a kwaśne środowisko sprzyja stabilności witaminy C oraz A. Warto zatem pamietać o kiszonkach.

 

Surówki

Pomidory i zielone ogórki o tej porze roku nie mają smaku, a zatem robiąc surówki bazuję na sałatach (najbardziej lubię rzymską), kapuście, marchwi, czy selerze. A surówki jem, bo uwielbiam surowe warzywa. I wiem, że one też przekładają się na moje zdrowie i samopoczucie.

 

Kasza jaglana

O kaszy jaglanej pisałam już nie raz i prezentowałam już sporo przepisów z jej wykorzystaniem. Lubię ją, bo jest bardzo uniwersalna i pasuje zarówno na śniadanie, deser, jak i na obiad. A w okresie zimowym najbardziej spektakularne jest jej działanie odkwaszające i odśluzowujące na organizm, dzięki czemu pomaga zwalczać wirusy i stany zapalne. Dlatego właśnie teraz, gdy sezon grypowy czai się za rogiem, warto dodać ją do swojego menu.

Przyprawy

Dobrze dobrane przyprawy potrafią odmienić smak niejednego dania. A do tego suszone zioła, czy inne przyprawy mają też często dodatkowo różne działania prozdrowotne. Przyprawy, których dużo używam o tej porze roku to:

  • tymianek (właściwości bakteriobójcze),
  • oregano (właściwości przeciwgrzybicze i antybakteryjne),
  • kolendra (właściwości przeciwzapalne i przeciwbólowe),
  • rozmaryn (działanie rozgrzewające działanie, które pomaga organizmowi w zwalczaniu przeziębienia i grypy),
  • chili (bogate w witaminy oraz kapsaicynę, która działa m.in. antybakteryjnie) i moja ukochana ostra wędzona papryka chipotle (czyli wędzone chili Jalapeno),
  • kurkuma (działanie rozgrzewające i właściwości przeciwzapalnie),
  • imbir (działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne),
  • cynamon (składniki w nim zawarte zwalczają infekcje grzybicze),
  • kardamon (działanie antybakteryjne i przeciwgrzybiczne)
  • goździki (działanie rozgrzewające).

 

A za nabiał podziękuję

Mleka krowiego i jego przetworów unikam głównie ze względu na obecne w nim hormony i antybiotyki. Z tego samego powodu zaprzestałam 3 lata temu jedzenia mięsa. Ponadto mleko wykazuje działanie silnie wychładzające i śluzotwórcze, więc szczególnie o tej porze roku nie należy z nim tak czy siak przesadzać.

 

Napoje

Woda z cytryną

Pisałam o niej, jako o porannym rytuale, ale wodę z cytryną popijam generalnie codziennie przez czy dzień. Po prostu na biurku zawsze stoi u mnie szklanka z wodą i plasterkiem cytryny lub limonki. Dzięki temu się cały czas nawadniam, a cytryna jeszcze dodatkowo uodparnia.

 

Zielone koktajle

Zielone koktajle piję przez cały rok. Nazwa jest oczywiście umowna, bo jeśli w takim koktajlu nie znajdzie się nic zielonego to ma on inny kolor, ale generalnie zasada jest taka, że miksuję 2-4 składniki (owoce i/lub warzywa) z wodą lub mlekiem roślinnym. Pomarańcz, banan i szpinak to mój klasyk. Ale wykorzystuję też inne owoce i warzywa. O tej porze roku korzystam z zamrożonych latem truskawek, malin i porzeczek oraz ze świeżych, pysznych o tej porze roku cytrusów (pomarańczy, mandarynek, ananasów).

Herbata imbirowa czyli tzw. „imbirówka”

Doraźnie co jakiś czas robię sobie także herbatę imbirową, czyli napój imbirowy na bazie korzenia imbiru z kurkumą, cytryną, miodem i goździkami, który świetnie smakuje, a w zimowy czas dodatkowo uodparnia. Bardzo go lubię więc czasem robię go sobie, jako wieczorny napój relaksacyjny. Natomiast już obowiązkowo go popijam jeśli tylko poczuję, że coś mnie bierze. Świetnie rozgrzewa i poprawia nastrój.

 

Ruch

Ruch to zdrowie – jakkolwiek najbanalniej by to brzmiało. Ruszam się zatem nie tylko w lecie, ale cały rok. Zanim zaczęłam na dobre regularnie biegać kilka lat temu to systematycznie chodziłam na aerobik. Teraz łączę obie te aktywności. Także w zimie. Wbrew pozorom bieganie w zimie jest naprawdę przyjemne, o ile nie ma akurat jakiejś pluchy, czy drastycznych mrozów.

Jeśli nie biegasz to warto przynajmniej wybierać się regularnie na spacery, czy np. w weekend na jakąś wycieczkę do lasu. Grunt to się ruszać i nie unikać świeżego powietrza. Zima to też niestety okres smogowy, dlatego warto śledzić stan powietrza i w miarę możliwości wybierać miejsca jak najmniej zanieczyszczone. Kontaktu z przyroda nie da się jednak przecenić, a i ciało się hartuje, więc warto wychodzić z domu, by nie trochę poruszać.

 

Czapka, szalik i rękawiczki

Zima to zima, jakakolwiek by nie była. Nawet obecnie pomimo, że nie ma śniegu i mrozu to jednak jest zimno i nieprzyjemnie. Temperatura ledwo powyżej zera, bardzo duża wilgotność, chłód przeszywa nawet bardziej niż w suchy, mroźny dzień. A wiele osób bagatelizuje czapkę, czy szalik, bo w sumie nie jest tak zimno. Wystarczy zarzucić kurtkę, bo to przecież tylko kilka kroków do samochodu, czy na przystanek. Tymczasem to jest często przyczyna złapania jakiegoś kataru, czy bólu gardła.

Zimą zawsze wkładam czapkę i szalik. Rękawiczki też. A jeśli mam do przejścia tylko kilka kroków to przynajmniej wkładam na głowę kaptur z kurtki jeśli już faktycznie „nie opłaca” mi się na tak krótki odcinek wkładać czapki. Ale z reguły wkładam, bo nie lubię tego uczucia chłodu, który atakuje mi głowę.

 

Sen

Dla zdrowia potrzebny jest też regularny sen, który najlepiej gdyby trwał co najmniej 7 godzin. Ja kładę się z reguły ok. 23.00 i wstaję o 6.30. Sen akurat mam dość mocny, więc nie wiercę się w nocy i śpię z reguły dobrze. O tej porze roku mimo wszystko nie wstaje mi się najlepiej przez ciemnicę za oknem, ale mimo wszystko zazwyczaj się jednak wysypiam. Nie ukrywam jednak, że poranki w lecie są o wiele przyjemniejsze.

Podzieliłam się kilkoma moimi praktykami, które pomagają mi zachować zdrowie i energię w zimowym czasie. Jak widać nie są to jakieś bardzo zaawansowane sposoby, a raczej proste praktyki, które nie wymagają jakiegoś wielkiego wysiłku (no, może poza bieganiem) i które dość łatwo wkomponować w swój dzień.

Wiem z własnego doświadczenia, że jeśli się coś robi regularnie, to to w końcu staje się nawykiem i nawet nie trzeba się zmuszać do tego, by to robić. Jest to po prostu oczywiste. Dzięki tym nawykom życie jest prostsze, a w tym przypadku także zdrowsze.

A Ty masz jakieś swoje rytuały dla zachowania zdrowia zimowa pora?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pyszna i rozgrzewająca potrawka z dyni z nerkowcami i kolendrą

Makaron soba z warzywami, czyli szybki stir-fry na lunch